Wspomniany gdzieś na Rosji w Literaturze Aleksander Puszkin przywołał wspomnienie z dzieciństwa o najpiękniejszej i najczęściej czytanej przeze mnie książce. Tak więc uprosiłam rodziców o przesłanie mi owej książki. Oto i ona.
To co mnie w niej urzekło, to nie przekłady bajek autorstwa Tuwima, Brzechwy, Grodzieńskiej i Ulickiego, ale ilustracje Stanisława Kowalowa (niestety nie znalazłam nic o nim na necie)
Książka wydana w 1987 w Moskwie
Popatrzcie na fakturę drzewa, na muchomory
Fale jak z japońskich ilustracji (tak mi się przynajmniej skojarzyło)
To najpiękniejsza i najcześciej kopiowana przeze mnie ilustracja. Kto wie może ja sobie wyszyję...
Czyż wiatr może wyglądać piękniej i jeszcze potężniej
No i te ozdobniki (trochę jakby celtyckie jak dla mnie no mimo to urocze). W ogóle cała książka taka właśnie pełna pięknej wyobraźni autora ilustracji, przepychu i rosyjskości.
3 komentarze:
Miałam to samo wydanie! Ciekawe, co z nim zrobiłam? Uwielbiałam te baśnie!
Jest cudna! W ogóle myślę, że rosyjscy ilustratorzy jeśli chodzi o baśnie są trudni do przebicia. Dlatego zawsze jak idę przez park po świeżych opadach śniegu to mruczę sobie "no ruska bajka, po prostu" :)
Miałam, miałam... Ale mnie jakoś nie ruszało. Za to pamiętam inne "ruskie bajki". Czasy, w których nie było mowy o ilustracji komputerowej. Super.
Prześlij komentarz