U nas coraz cieplej się robi, żonkile ruszyły całą parą.
Czas na cieńszą czapeczkę.
Miętowa włóczka kupiona całe wieki temu na sweter dla mnie (nigdy nie skończony)
Wzór z głowy.
Napociłam się nieziemsko, naprułam a i tak nie do końca jestem zadowolona.
Możliwe, że zrobię ją jeszcze raz.
- chodź, zobacz swoją nową czapkę w lusterku
co tam jest na czapce takie żółte?
- mamuś robak!
To czapeczka z zeszłego roku. Ze sklepu.
W tamtym roku była ciut za duża, teraz już za mała.
Tak wygląda w drugim życiu.
Miała wygladać jak muffinka/babeczka (wygląda czy tak sobie wmawiam?)
Na górze truskawa.
Coś mi w tym roku nic nie wychodzi tak jak trzeba i z niczym nie mogę się wyrobić. Projekt z poprzedniego postu tak schrzaniłam w fazie 'oprawiania', że olaboga! Muszę robić jeszcze raz :(
1 komentarz:
Muffinka jak malowana :)
Czasem tak jest, że nic nie wychodzi. Nie desperuj, przeczekaj. Ja w takich sytuacjach biorę sobie coś starego (co już kiedyś nie wyszło), żeby mi nie było żal i dłubię dopóki nie poczuję, że zaczyna się układać. Wtedy wiem, że mogę spokojnie przejść do nowych rzeczy :)
Prześlij komentarz