Jak już wspominałam parę postów wcześniej, na Halloween rozpalane są wielkie ogniska. W Shannonowie jest ich kilka, tu akurat jedno w pobliżu naszego mieszkania. Tak wyglądało o godz. 16
Miałam jeszcze wpaść później zobaczyć do jakich rozmiarów urośnie, ale zajęta byłam robieniem tego:
Postanowiłam, że brak imprezy nie oznacza wcale, że czegoś specjalnego zrobić nie mogę. Tak więc palce czarownicy i cmentarz z kaszy manny. (Lukier mi nie wyszedł)
To my przed polowaniem na słodycze.
Zaraz za naszymi blokami jest raczej nieciekawa dzielnica i miałam mieszane uczucia, że iść akurat tam. Ale w Halloween wszystko jest straszne, zaryzykowałyśmy.
Mała bała się iść do obcych domów, do tego sztuczne ognie (tak tutaj sztuczne ognie są w Halloween a nie w Nowy Rok). Ognisko było ogromne, mój dzielny lew nie był aż taki dzielny :) i nie podeszlyśmy bliżej.
W ognisku palono nie tylko drewno, ale stare materace, szmaty a nawet platikowy stelaż dziecięcego fotelika samochodowego. Bez komentarza.
2 komentarze:
Hihi al przebrania:) Super!:)
A ja bym nie polazła do tej strasznej dzielnicy:P Bałabym się;)
P.S. Dużo nazbierałyście słodyczy?:)
niewiele ale to dlatego ze mala sie bala chodzic do obcych domow
Prześlij komentarz